Mój inteligentny kolega, przy okazji instruktor paralotniowy, zawsze ostrzegał, żeby nie mylić poczucia bezpieczeństwa z bezpieczeństwem. Bardzo ładnie ilustruje różnicę właśnie latanie. Przeciętny adept sztuki latania “poczucie bezpieczeństwa” ma najczęściej jakieś sto metrów nad ziemią, nad koronami drzew, kiedy tak naprawdę jest już za późno nawet na rzucenie spadochronu ratunkowego. A rzeczywiście stosunkowo bezpieczny jest na tysiącu, kiedy ewentualne atrakcje, jakie zafunduje mu skrzydło, spokojnie zdąży wyprowadzić, jeśli tylko nie spanikuje.
Tak samo w życiu. Niejednej z nas poczucie bezpieczeństwa zapewnia “ułożenie sobie życia”, czyli mąż, dwójka dzieci i domek na przedmieściu. A potem bywa, że wpadamy w czarną dziurę rozpaczy, bo mąż odchodzi, dzieci pyskują i nie chcą się uczyć, a domek jest na kredyt we frankach. Czyli, miało być tak pięknie, a wyszło jak zwykle.
Jedyne prawdziwe bezpieczeństwo, na jakie w ogóle możemy liczyć na tym ziemskim padole, mamy w sobie. Drugi człowiek może nas kochać, ale może też mu minąć i co wtedy? Pieniądze mogą przepaść, a dzieci wyjechać na koniec świata, żeby badać zwyczaje goryli, albo polarnych niedźwiedzi.
Więc, czy kiepsko opłacany etat to bezpieczeństwo, czy poczucie bezpieczeństwa? Bo może lepiej polegać na swoich talentach i założyć własną firmę? A trzymanie się wąskiego kręgu znajomych i strach przed obcymi, to pierwsze czy drugie? Większość gwałtów i przemocy zdarza się przecież w rodzinie. Jak mówi znana reklama-” Większość wypadków zdarza się w domu, nie siedź w domu!”
Słusznie też zaleca “Desiderata” by rozwijać siłę ducha, aby nas mogła osłonić w nagłym nieszczęściu. Gdyż jedynie na sobie powinnyśmy móc zawsze polegać. Inni, bywa, że nas zawodzą, ale zawsze mamy siebie. Jesteśmy swoim skrzydłem i spadochronem zarazem. To na siebie zawsze możemy liczyć i nie opuszczajmy siebie w potrzebie. Pisałam o tym w “Najpodlejszej ze zdrad”.
I nie bójmy się latać. Wysoko. To nie powietrze zabija, tylko ziemia.
Wiedźmo dzisiaj pisałaś chyba właśnie dla mnie.
Kobiety na przepaścią…
Skoczyć i poczuć jak smakuje wolność…. Czy stać i tęsknie spoglądać, marząc jak pięknie mogłoby być….
polecieć, a potem wylądować 🙂 bezpiecznie
Już Pani pisałam, że cieszę się, że Pani (i kilka innych, podobnych osób, tego nie pisałam) jest i pisze. W świecie gdzie kobieta ,,ma się dostosować” głównie do wymagań roszczeniowego mężusia/chłopaka oraz społeczeństwa i w żadnym razie nie może być sobą i robić/mówić co myśli, jest Pani głosem rozsądku w tej sprawie po prostu 🙂
bardzo dziękuję, choć niektórzy zarzucają mi raczej brak rozsądku 🙂