Znalazłam taki komentarz pod postem reklamującym bloga, że nie, dzięki, nie zainteresowałaś wystarczająco żeby zostać, czy jakoś tak. Oczywiście, zrobiło mi się przykro, bo jak to nie zachwycam, skoro zachwycam, cytując Ferdydurke trochę na opak.
I od razu przypomniał mi się kawał o facecie, który dał ogłoszenie do gazety, że szuka towarzysza podróży dookoła świata. W środku nocy dzwoni telefon,
-Panie, to pan dał to ogłoszenie o podróży dookoła świata?
-Ja.
-To wiesz Pan co? Ja nie jadę.
Pewnie też się facetowi zrobiło przykro, poza tym, że się nie wyspał. Całe zdarzenie bardzo kojarzy mi się z panującym w mojej śląskiej rodzinie tak zwanym kultem bezwzględnej szczerości. Z naciskiem na bezwzględność. Babcia miała uroczy zwyczaj informowania wszystkich dookoła co, jej zdaniem, jest z nimi nie tak. Bez pytania, z czystej troski. W genetycznym spadku przeszło to na mojego tatę, a potem na mnie i walczę z tym do dziś, ze zmiennym skutkiem. Na tyle zmiennym, że ostatnio udało mi się dorosłą córkę doprowadzić do łez. Oczywiście, dla jej dobra. Dobra, dobra.
Dziadek od drugiej strony, czyli tata mojej mamy, miał zasadę odwrotną. Czyli zawsze powtarzał, że jak nie masz komuś do powiedzenie nic miłego, to najlepiej nic nie mów. Ale najwyraźniej ta cecha jest bardziej recesywna, bo żeby ją uruchomić muszę chwilę pomyśleć, podczas kiedy krytyka wychodzi mi płynnie i odruchowo. W końcu, bądźmy szczerzy, ten świat wymaga poprawki, tak czy nie?
Dla uzupełnienia obrazka, dodajmy, że groźna babcia była osobą o kryształowej moralności, niezmiernie pracowitą i odpowiedzialną, ale generalnie mało zachwyconą życiem i mocno sfrustrowaną. Za to dziadziuś był życiowym birbantem, który uznał, że z uwagi na niewątpliwe, wojenne zasługi, ma po wojnie prawo cieszyć się życiem po swojemu, niezależnie od tego, co inni sądzą na jego temat.
Babci świat nie bardzo się podobał, więc starała się go naprawić, jak umiała. Dziadek cieszył się nim takim, jaki był. Czy muszę dodawać, że nie znosili się nawzajem?
Tyle tylko, że psychologia twierdzi, że krytyka jeszcze nikogo nie naprawiła. I że pozytywna motywacja sprawdza się o wiele lepiej. A mimo to dementorzy dnia codziennego działają. Nakłuwają nasze różowe baloniki radości zjadliwymi szpileczkami ocen. Niszczą dobre samopoczucie i życiowy optymizm. I raczej nie o naprawę świata tu chodzi. Tak sobie myślę, że w tych negatywnych opiniach najbardziej chyba chodzi o poprawienie sobie własnego, kiepskiego samopoczucia. W zasadzie chodzi o nadzieję, że jak utnę komuś głowę, to sam stanę się wyższy, choć na chwilę.
To ja bardzo wszystkich, skrytykowanych przeze mnie, przepraszam. Miłego dnia.
Ja jestem OK i Ty jesteś OK, gdzieś chyba mam taką książkę.
Oczywiste oczywistości, o których ktoś Mi musi przypominać. Dziękuję.
A przy okazji: bardzo miło się czyta, że męski podmiot liryczny, z którym się utożsamiam, jest tym razem bohaterem pozytywnym twojej opowieści 😉
Takim dementorem jest np. moja sąsiadka. Z tym, że do kryształu jej daleko i to baaardzo 😉 Obstawiam jednak, że gdzieś zaraz się odezwą zwolennicy ,,bezwzględnej szczerości” (a czasem zwykłego, nieuzasadnionego chamstwa) i będą, że gdzie tam, szczerym trzeba być. Szczerym tak ale nie wrednym. Nawet jak coś bardzo boli to da się to powiedzieć kulturalnie a nie, że dobrze Ci tak jeszcze…
czasem szczerość to zwykłe okrucieństwo i tyle
Czyli masz tatusia podobnego do mojego 🙂 Nic miłego nie powie, ewentualnie skrytykuje. Nie bierz tego do siebie, prawdopodobnie to z siebie jest niezadowolony, więc ty powinnaś być ideałem, który mu wynagrodzi własne niskie poczucie wartości. I absolutnie nie trać czasu na zadowolenie go. Bądź sobą, uznaj, że jesteś zachwycająca i mów mu to na głos przy każdej okazji. Trochę pomaga.:-)
to jest takie polskie, że aż brak mi słów- u nas ma się dzieci żeby spełniały marzenia rodziców…i nawet nikt nie owija w bawełnę..acha, i jeszcze do tej szklanki wody.. nie przejmuj się i rób swoje, twoje życie jest dla ciebie i nikogo innego
dzięki 🙂 taka prawda, zastanowiła mnie tylko ta potrzeba poinformowania mnie o tym 😉 dokladnie jak w przytoczonym dowcipie 🙂
Kurcze może to trochę nie w temacie ale ciut podobne. Aż mnie krew zalała jak w mojej rodzinie znowu ktoś pierdzielił coś o gender i jakieś bzdury, co w ,,Niedzieli” wyczytał. Piszą, jak zwykle, że to zagrożenie dla rodziny i uderza w kobiety bo to one znajdowały schronienie w rodzinie przez wieki. Ciekawe przed kim i dlaczego, może nie miały innych szans?… Tak, zagrożenie ale chyba dla…wygodnickich mężczyzn i patriarchatu xD Oraz koniec obsługi 24h zwanej ,,rodziną”. Wygodnie tak sobie parszywą gębę dobrem kobiet wycierać prawaki. Ale co się dziwić, to pisał polski ksiądz, który przecież najlepiej wie jak to jest mieć rodzinę i za nią odpowiadać 😉 Bo tak napisali dawno temu w jakiejś książce i tak ma być 🙂
z perpektywy Kanady Polska to jakiś dziwny, zacofany i groteskowy kraj