Dobrze być pierwszą nagrodą. Mężczyźni żyjąc w świecie hierarchicznym, żyją też w świecie nieustannej rywalizacji. Rywalizowanie o wszystko mają wbudowane w geny, odruchy, ogląd świata. Zaczyna się już w przedszkolu, od zawodów w pluciu na odległość, nie kończy się nigdy.
Skoro oni żyją na wiecznej olimpiadzie, dobrą strategią jest zostać złotym medalem, pierwszą nagrodą, a czasem pucharem przechodnim, jeśli cię to bawi. Przypomnij sobie miny piłkarzy trzymających w ramionach Puchar Mistrzostw Świata.
Zakładając, że dopiero zaczynasz, nie bardzo masz jeszcze wprawę i odwagę, możesz zacząć ćwiczyć na misiaczku. I nawet nie potrzebujesz do tego nikogo szukać na boku, jeśli nie chcesz. Wystarczy stworzyć pozory. On na nie zareaguje automatycznie. Na twoją rzecz zadziałają miliony lat ewolucji. Kup sobie kwiaty i wyślij przez pocztę kwiatową do domu, umów się na kawę z dawno niewidzianym kolegą ze studiów. Idź na basen z przystojnym ratownikiem, tylko tak żeby misio zobaczył jak on ciebie uczy sportowej żabki.
Efekt murowany. Nic tak dobrze nie robi na kondycję związku, jak oddech konkurencji na plecach. Najprostsze instynkty funkcjonują najbardziej niezawodnie, dużo szybciej i efektywniej niż działająca na facetów przerażająco i nieprzyjemnie fraza – “porozmawiajmy o naszym związku“. Porozmawiać to sobie możesz z przyjaciółką, facet nie słucha, tylko udaje, nudzi się niemożebnie i liczy muchy na suficie. Jego domeną jest działanie, a zaistnienie rywala, rzeczywiste, lub tylko domniemane, uruchamia opcję “walcz lub giń”.
No dobra, poćwiczyłaś, masz ochotę na więcej. Ruszasz na łowy. Czyli na wcześniej wspomniane żerowiska zwierzyny łownej, a mianowicie zloty motocyklowe, strzelnice, zawody paintballowe, biegi na orientację. Otóż łowić należy szeroką siecią, czyli metodą “na rybaka”, a nie mało skuteczną metodą “na snajpera”, czyli upatrzenia tego jednego jedynego i odstrzał.
Nie twierdzę, że tak się nie da, ale jest trudniej. A ty nie masz sobie szarpać nerwów i gryźć chusteczek, tylko dobrze się bawić.
Przypomnij sobie słynną scenę ogrodową z “Przeminęło z wiatrem” i to co zrobiła Scarlett, żeby wywrzeć wrażenie na Ashleyu. W jego przypadku akurat mało skuteczne, ale to nie był facet dla niej, tylko ona była za głupia żeby to wiedzieć. W każdym razie strategię miała fantastyczną, zarzuciła sieć na WSZYSTKICH obecnych panów, rozdzielała uwagę, wdzięk i czar tak, że wokół jej fotela zgromadziło się kilkunastu zawodników, ścigających się o przywilej powachlowania jej lub przyniesienia lemoniady.
I to jest właśnie łowienie szeroką siecią, uśmiechasz się nie do jednego wybranka, tylko do wszystkich, rozdzielasz komplementy jak czekoladki, strzelasz oczkami jak Anusia z Trylogii. To działa.
Facetom włącza się guzik “rywalizacja”, a ty jesteś pierwszą nagrodą, której zdobycia będą zazdrościli wszyscy koledzy.
Nie martw się klęską urodzaju, potem sobie odłowisz upatrzony egzemplarz,a on już zawsze będzie miał poczucie, że zdobył coś niezwykle cennego.
I słusznie.
0 thoughts on “Pierwsza nagroda”