“..Żeby coś się zdarzyło,
żeby mogło się zdarzyć,
i zjawiła się miłość,
trzeba marzyć
Zamiast dmuchać na zimne,
na gorącym się sparzyć,
z deszczu pobiec pod rynnę,
trzeba marzyć..”
To, oczywiście Jonasz Kofta. Cudowny poeta. W poezji to jest najpiękniejsze, że w kilku słowach ujmuje wielkie tematy. Ten wiersz jest, oczywiście, o miłości. Ale chyba jeszcze bardziej jest o tym, że jeżeli ma się w naszym życiu wydarzyć cokolwiek ekscytującego to musimy, mówiąc językiem psychologii, wyjść ze swojej strefy komfortu. Strefa komfortu to nasza psychiczna strefa bezpieczeństwa, nasze nawyki, przekonania, przyzwyczajenia. Wielu ludzi robi wszystko, żeby poza tą strefę nosa nie wychylać. Ich prawo, oczywiście. Ale najpiękniejsze rzeczy przydarzają się nam, kiedy jednak opuścimy to co znane i bezpieczne. Zresztą, gdyby nie notoryczna skłonność tzw. Typu Awanturniczego (“Twój psychologiczny autoportret.”) do wychodzenia z bezpiecznego portu i wypuszczania się na nieznane wody, to Indianie nadal spokojnie polowaliby na swoje bizony.
Takie latanie na paralotni. No kto zdrowy na umyśle powierza swoje życie kawałkowi kolorowej szmaty, żeby się bujać w przestworzach jak ptak. Najczęstsze pytanie jakie pada pod adresem paralotniarzy ze strony nielotów, brzmi oczywiście “a Ty się nie boisz?”. Boję się. Boję się jak cholera. Czasami na startowisku mam białą mgłę przed oczami, zwłaszcza, jeśli wcześniej przeżyłam jakieś “atrakcje” typu klapa, czy bardziej energiczne bujanie, nie mówiąc o poskładaniu. Ale ufna w konstrukcję skrzydła i opiekę instruktora, robię ten krok w przestrzeń. I szczęście, jakie daje ślizganie się w powietrzu i szybowanie nad startowiskiem wynagradza każdy strach. Że nie wspomnę , jaka jestem szczęśliwa po bezpiecznym wylądowaniu.
Nie musisz zaraz latać. Ale zamiast narzekać na przykład na samotność, wybierz się na wakacje dla singli, trekkingowe, albo pod żaglami. A może do szkoły gotowania pod Marrakeszem, prowadzi ją bardzo fajny Francuz. Nauczysz się robić tajin. Albo na nurkowanie. Oglądanie kolorowych rybek na rafie to wielka frajda. Opuszczanie strefy komfortu budzi w nas nieprzyjemne emocje, czasami nawet uczucie paniki. Rzecz w tym, że poza strefą komfortu są też rzeczy, których pragniemy, lepsze relacje, ciekawsza praca, podróże. Nie musisz zaraz rzucać się na głęboką wodę, możesz najpierw poćwiczyć. Zacząć od drobnych zmian, żeby się przyzwyczaić do opuszczania strefy komfortu. Najpierw małymi kroczkami. Odezwij się do nieznanej osoby w pociągu. Idź sama do kina. Zmień trasę w drodze do pracy. Weź udział w warsztatach wen do. Rusz się.