No to wróciłyśmy z wiedźmowej wyprawy do Maroka, wyszorowane w hammamie z pustynnego piasku, pachnące olejkami i dokształcone przez Michela w sztuce przyrządzania tajina. Nie wiem jak na dziewczynach, niech się same wypowiedzą, na mnie największe wrażenie, poza widokiem nieba na pustyni, wywarła wizyta w kazbie będącej fabryką ceramiki i miejscem do życia dla 6 tysięcy mieszkańców. Z wodą pitną dostępną raz w tygodniu, bez kanalizacji, przypominająca ogromną, ludzką termitierę. W której mieszkańcy szukają schronienia kiedy temperatura na zewnątrz dochodzi do 60-ciu stopni. I dzieciaki grające beztrosko w gumę, zupełnie jak ja kiedyś pod blokiem na katowickim Tysiącleciu. Wszyscy jesteśmy tacy sami, ale miewamy całkiem różny start. I szanse.
Rzadko na co dzień zdajemy sobie sprawę w jak bardzo uprzywilejowanej części świata żyjemy. Jakie wygodne są nasze domy z wannami, kaloryferami, pralkami i zmywarkami. Marokańskie wioski są niezwykle malownicze kiedy oglądamy je z okien samochodu na tle czerwonych wzgórz i zielonych palm. Ale życie w nich na co dzień to całkiem inna bajka. Możemy uważać, że nas to nie obchodzi, ale kiedy nożyce dochodów są otwarte zbyt szeroko, to powstają gilotyny. Albo bomby. Maria Antonina gorzko pożałowała swojej arogancji kiedy to zaleciła głodnym paryżanom by, skoro nie mają chleba, jedli ciastka.
Natomiast całkowicie wolne jest Maroko od plagi fruwających wszędzie woreczków i plastikowych reklamówek, które tak potrafią zaśmiecić piękny krajobraz w innych krajach południowych i północnych czasem też. Wystarczyło jedno królewskie słowo i w każdym, najmniejszym nawet sklepiku towar dostaniemy opakowany w torebkę z czegoś w rodzaju fyzeliny, biodegradowalną. Da się? Może by tak u nas posłowie uchwalili wreszcie coś pożytecznego? Czy do tego potrzebna jest monarchia?
Słusznie pisze Harrari w swojej najnowszej książce “21 lekcji na XXI wiek”, że staliśmy się społecznością globalną i problemów, które dotyczą WSZYSTKICH mieszkańców Ziemi nie rozwiążą ani państwa narodowe, ani religia, ani chronienie granic, a co tam za płotem to już nas nie obchodzi, nasza chata z kraja. I zamiast zajmować się dochodzeniem prawdy czyj dziadek nabroił bardziej w czasie 2 wojny światowej i kto komu ma płacić odszkodowanie, lepiej zajmijmy się trującymi odpadami, smogiem i ociepleniem klimatu, bo nam wnuki nie wybaczą zniszczenia jedynego domu jaki mamy.
A Maroku ogromnie kibicuję w jego ultraszybkim rozwoju, podziwiam mądrego króla i życzę wszystkiego najlepszego. Naszej przewodniczce Agnieszce Stodolskiej wielkie dzięki za ciekawe informacje, barwne opowieści i sprawną organizację.
Następna wyprawa w przygotowaniu.
Wielki (wiedźmi) powrót! 😀 Ostatnio mnie naszła taka myśl, że nasza cywilizacja (zachodnia) ma za dobrze. I wydumuje sobie problemy zamiast zająć się tymi, którymi zająć się trzeba albo ich nie dostrzega.
no dokładnie, a przy wszechobecności telewizji trudno liczyc na to, że biedni tego świata nie zauważą różnicy w poziomie życia
Nawet wczoraj o tym rozmawialiśmy. Około pół wieku zajęło ludziom zasyfienie planety śmieciami (plajstiki i inny szajs). W takim tempie wcale nie jest powiedziane, że dotrwamy do drugiej połowy. Mamy myślenie, że wystarczy sypać śmieci za chałupę, żeby nie było problemu. Jakby ta góra śmieci wcale nie rosła. Możemy się zorientować dopiero wtedy, kiedy góra śmieci zza domu zacznie nam przysypywać nasz śliczny wychuchany domeczek.
Akurat film animowany Disneya Wall-E świetnie pokazuje w czym być może przyjdzie nam żyć. No ale przecież bajki to dla dzieci a wielcy dorośli to poważne rzeczy robią. Np. zasyfiają planetę…
Są filmy, książki..ale to trzeba czytać, myśleć..