Długo nie rozumiałam tego powiedzenia, którego użył kiedyś w dyskusji znajomy filozof rozbawiony moim zapałem w zwalczaniu jednego z mitów, czyli religii.
Z moim wykształceniem w naukach przyrodniczych stanowię źródło uciechy dla zaprzyjaźnionych humanistów. No wiecie, szkiełko i oko, te sprawy. Co do religii wkurzało mnie zawsze to powszechne mniemanie, że wiara w cokolwiek bez domagania się dowodów, to coś dobrego.
I dopiero Yuval Noah Harari i jego “Homo deus” i “21 lekcji na XXI wiek” poszerzyły nieco moje spojrzenie na świat i pozwoliły zrozumieć co tak bawiło filozofa w dyskusji ze mną, kiedy ja spalałam się w gorliwym udowadnianiu, że Bóg nie istnieje.
No cóż. Nie tylko Bóg nie istnieje. Nie istnieje też naród, korporacja Toyota i miłość romantyczna. To wszystko mity. Opowieści, które sobie opowiadamy o sobie, w które wierzymy i które umożliwiają nam współpracę na wielką skalę i panowanie nad światem.
To co dla danego człowieka istnieje realnie to reakcje jego umysłu na mity, w które wierzy. Jeśli wierzy w mit narodu, to jest gotowy nawet poświęcić życie w imię tego mitu. Kiedy wybucha wojna, to nie “naród” ginie, tylko konkretni ludzie. A kiedy bankrutuje koncern, pieniądze tracą oni, a nie mityczny twór o nazwie “Nokia”. Same pieniądze to mit, w który wierzymy i w ten sposób tworzymy rynki. Przecież realnie to kawałek zadrukowanego papieru z portretem jakiegoś, najczęściej martwego, człowieka. Albo tylko zapis w komputerze. Masz kasę na koncie, bo umówiłeś się z innymi ludźmi, że wspólnie w to wierzycie. Gdybyście któregoś dnia przestali, to wyparowałyby wielkie fortuny i konta drobnych ciułaczy.
Dla mieszkańców starożytnych Aten Zeus był równie prawdziwy, jak Jezus dla ojca Rydzyka. A nawet, podejrzewam, prawdziwszy, bo kler katolicki zachowuje się tak cynicznie, że wydaje się niemożliwe żeby naprawdę wierzył w swojego Boga i Ewangelię z tym całym przesłaniem miłości bliźniego, pokorą i ubóstwem.
Prawdziwe są za to nasze emocje wywołane przez mity. Kibice sportowi naprawdę przeżywają upadki i wzloty “swojej” drużyny, choć gdyby odjąć od piłki nożnej całą związaną z nią mitologię, to tylko śmieszna gra, gdzie 22 spoconych facetów gania po trawie za okrągłym przedmiotem.
Okazuje się w dodatku, że im bardziej niedorzeczny mit wymagający zawieszenia rozumu, tym gorliwsi jego wyznawcy. A im większe składają swemu bóstwu ofiary, czy to w postaci baranka, celibatu lub pieniędzy (religia), własnego i cudzego życia (religia, nacjonalizm) albo czasu i wysiłku (korporacja), tym bardziej rośnie ich wobec bóstwa lojalność. W końcu kto chce wyjść na idiotę i przyznać, że zdobywa się na wyrzeczenia dla niczego.
Pół życia poświęciłam na uganianie się za mitem romantycznej miłości, zanim zrozumiałam, że ten akurat mit jest jednym z bardziej szkodliwych jakimi karmi się umysły małych dziewczynek. Nie ma czegoś takiego jak “druga połówka”, ani facet, bez którego “nie możesz żyć”. Tą całą huśtawkę emocjonalną, którą przeżywasz, bo on nie zadzwonił, produkuje twój umysł zatruty niewłaściwymi bajkami.
Nie lekceważę mitów. I wam nie radzę. Trzeba bardzo uważać, w które mity uwierzymy i którym oddamy władzę nad swoim umysłem.
Bo cierpienie zawsze jest prawdziwe.
To właśnie ta kultura masek. A ten filozof to stoi po wiedźmowej stronie czy gorliwie wierzy we wszystko co powie religia? Tak tylko z ciekawości pytam gdzie mogę, żeby rozeznać, czy nas coraz więcej czy nie 🙂 Bo z tekstu nie wiem czy go bawi to co bawi Wiedźmy (w sensie głupia wiara we wszystko co ludzie wciskają, bez zastanowienia, z różną intencją, jak przykład głupich bajek o ,,jedynym facecie bez którego zginiesz” dla dziewczynek) czy usilnie próbuje przekonać do wiary (np. w religię, jak o tym mowa) i wyśmiewa jej brak.
No co ty, to inteligentny facet 🙂 Jego bawił mój sposób argumentacji, w oparciu o naukę, bo nauka to dla niego kolejny mit :-). W kwestii wiary jest nonkognitywistą.
A, czyli jego ,,bawi” walka z wiarą (religią) przy pomocy innej ,,wiary” bo nie tylko wiara religijna jest, dla niego, wmawianiem sobie czegoś. Inne aspekty życia też (nawet nauka). No niby prawda w wielu przypadkach 🙂 Często tak jest. Nawet u nas na uczelni Pani Profesor powiedziała, że nauka jest prawdziwa i naprawdę coś odkrywa dopóki nie jest opłacana, czy to przez rządy, którym na czymś zależy, czy różne lobby, czy koncerny farmaceutyczne…
Wczoraj obejrzałam sobie bajki , w tym Disneya, żeby sprawdzić, czy dalej odbieram je w ten czysty dziecięcy sposób i żeby sprawdzić to o czym piszesz. Są takie, które odczuwam tak samo. Ale w niektórych (i to fajnych i wartościowych) też widzę teraz wciskanie na siłę tego głupiego przeświadczenia a mianowicie, jak bohaterka się zakochuje to nawet śpiewa o tym, że liczy się dla niej szczęście jej chłopaka i on jest na 1szym miejscu a on nie śpiewa, że chce jej szczęścia tylko, że jemu z nią dobrze i o swoich uczuciach, co on czuje i że on jest szczęśliwy. Wiedźmo, możesz zostać pogodynką socjalną czy kimś w ten deseń. I to o dziwo, w bajkach bardziej współczesnych i stworzonych przez twórców w całości niż np. z lat 70 czy 80 ten motyw się przejawia mocniej, bo bajki typu Królewna Śnieżka miały standardową formułkę (książę itp.) i Disney ich nie rewolucjonizował a do tego były też przez jego studio tworzone bajki innego typu w tym czasie. Ale w całości swoje pomysły mógł przecież zrealizować jak chciał, zresztą nawet legendę o Mulan trochę zmienił. Teraz na szczęście są bajki coraz bardziej stawiające na dziewczyny np. Merida, Moana a wcześniej właśnie Mulan ale tamto pranie małych mózgów zrobiło swoje.
Kasia zawsze mówi, że patriarchat odebrał kobietom wszystko, a w zamian dał mit miłości romantycznej..