Tytuł sobie pożyczam z profilu na fejsie, jest taka fajna stronka. Sa też inne, pokrewne. zaufaj mi, jestem farmaceutą, inżynierem i tym podobne.
Z kwestią zaufania to podobno u nas w społeczeństwie nie jest najlepiej, czego dowiodły badania socjologiczne profesora Czapińskiego. Oraz reakcje znajomych na wieść, że oto zostawiam znalezionego przez internet fachowca sam na sam z malowaniem ścian i wybywam sobie do pracy. Beztrosko porzucając dobytek na pastwę nieznajomego. Po pierwsze ten “dobytek” to zwyczajne, nie najnowsze, meble, telewizor i ciepła woda w kranie, po drugie, ja tak mam. Najwyraźniej odbijam od średniej w tym względzie. Pewnie odpowiada za to moja pasja do biologii ewolucyjnej i ugruntowane przekonanie, że altruizm należy do naszego wyposażenia genetycznego i jednak większość z nas zdołała w okresie rozwojowym rozwiązać słynny “dylemat więźnia” i parę innych. Uczciwość zwyczajnie bardziej się opłaca, zwłaszcza w dobie internetu i szybkiej wymiany opinii.
Po trzecie, podobnie jak mężczyźni, jestem dość energooszczędna, a niejednokrotnie przekonałam się, że nadmiernie wzmożona czujność kosztuje więcej energii niż incydentalne nacięcie się na nieuczciwego kontrahenta. Prawo statystyki. Co nie znaczy, że zostawiam portfel na siedzeniu pociągu, kiedy idę do toalety, albo daję się wciągać w rozmowy z telemarketerami. Są granice.
Mam za to przyjaciela, który pielęgnuje wrodzoną nieufność i wszędzie doszukuje się kantów. I wiecie co? Stosunkowo często bywa oszukany, zawiedziony lub okradziony. Co by się zgadzało z teorią, że spotyka nas od świata to, czego się od tego świata spodziewamy. Kwestia nastawienia. Energia podąża za umysłem.
Zupełnie jak w tej historyjce o mędrcu, który pytał dwóch przechodniów o to, jacy ludzie mieszkają w miasteczku, do którego zmierzał. Według jednego, mieszkańcy byli mili, szlachetni i gościnni, według drugiego niesympatyczni, wrogo nastawieni i kłótliwi. Obaj, oczywiście, mieli rację.
Albo jak w indiańskiej przypowieści o dwóch wilkach, które żyją w każdym z nas i toczą straszliwą walkę. Jeden reprezentuje złość, zazdrość, smutek, żal, nieufność i poczucie winy. Drugi radość, miłość, zgodę, akceptację, współczucie i życzliwość. Wygrywa ten, którego karmisz.
Którego wilka karmisz?
Pamiętam tą opowieść z wilkami. Zawsze bardzo mnie ruszała 🙂 Choć czasem, z goryczą, nawet człowiek karmiący białego wilka, dostaje od innych takiego kopa, że zaczyna karmić tego czarnego. A odwrotnie zdarza się rzadziej, niestety.
Ciekawe, że zwykle łatwo nam sobie przypomnieć te kopy, a nie doceniamy ile razy dostaliśmy wsparcie. Jakby to drugie nam się zwyczajnie należało..
Fakt. Jednak z moich obserwacji wynika, że ludzie są jednak bardziej skłonni rozdawać kopy niż wsparcie. Nie wszyscy, ale coraz mniej ludzi wspierających (bezinteresownie). Ja się staram przynajmniej. Ale wielu jest takich co nie widzi niczego poza czubkiem własnego nosa i jeszcze mają satysfakcję jak komuś dokopią. A wystarczyłoby się czasem po prostu zamknąć i nie utrudniać, nie musowo od razu wspierać.
Trudno mi polemizować, bo nie znam twojego otoczenia. W moim mam zdecydowaną przewagę osób wspierających, właściwie to 100% 🙂
ja na co dzień karmię białego, ale jakoś czasem ten drugi domaga się karmy…. nie lubię tego stanu, niestety nie zawsze sobie z tym radzę i widzę wszystko na szaro…. całe szczęście, że to szybko mija
Wiesz co, jak ktoś jest bezustannie radosny, to go zaczynam podejrzewać o hebefrenię;-)
Umiesz Wiedźmo dodać skrzydeł, jedno zdanie i szary się schował, a biały woła żarcia :))))) uśmiech od ucha do ucha na pstryknięcie! dzięki
i dodatkowo mam wrażenie, że potwierdza się teza, że wspierania w ludziach więcej niż kopania:)
Sama widzisz..:-) większość ludzi jest ok, tylko, że nasze mózgi są ewolucyjnie przystosowane do wychwytywania sygnałów negatywnych, bo groźniejsze dla przetrwania jest zlekceważenie niebezpieczeństwa niż brak umiejętności cieszenia się życiem 🙂 Dlatego to drugie trzeba ćwiczyć 🙂