Jak to śpiewa Martyna Jakubowicz “Kiedy będę starą kobietą i nie zostanie mi nic oprócz wspomnień, wszystkie chwile życia stracone, powrócą raz jeszcze do mnie..” Może to jeszcze niekoniecznie teraz, ale akurat dzisiaj mi się przypomniało, ile to ja chwil życia straciłam na bycie, uwielbianą wprawdzie, ale jednak tylko publicznością. Czyli na słuchanie opowieści kolejnego wielbiciela gdzie był, co przeżył i jak było fajnie. Już w okresie licealnym miałam takiego, który miał wtedy, a nie było to na tamten czas łatwe, możliwości zagranicznych wyjazdów i najbardziej lubił po powrocie umówić się ze mną, żeby mi opowiedzieć swoje wrażenia. Nigdy nie przyszło mu do głowy, żeby mnie zabrać ze sobą, chociaż był podobno bardzo zakochany.
Wydaje się, że zjawisko ma szerszy wymiar. Nawet kiedyś dostałam takiego sms-a “bo męska rzecz być daleko, a kobieca wiernie czekać”, to z kolei cytat z Alicji Majewskiej. Mężczyźni wyjeżdżają na krucjaty, odkrywanie Ameryki, albo wyprawę motocyklową, a w domu czeka, ogarniając gospodarstwo, wierna publiczność. Bohater wraca, rzuca na stół paciorki, a potem grzeje się przy kominku i snuje opowieści z wielkiego świata.
Mnie to w końcu wkurzyło i sobie pojechałam na latanie. I nie tylko mnie, bo dziewczyny teraz same jeżdżą, zdobywają świat i robią fajne rzeczy jak Martyna Wojciechowska, czy Beata Pawlikowska. Albo Kinga Baranowska. Ale bardzo często są przy tym same, bo faceci , o ile niezwykle lubią mieć publiczność, to już niekoniecznie lubią nią być. Utarło się przekonanie, że mężczyźni boją się silnych kobiet i to dlatego. Nie bardzo mu dowierzam, bo pani Thatcher miała męża i Irena Eris też ma. Chyba nikt nie powie, że to nie są przykłady silnych kobiet. Czyli ani pozycja polityczna, ani umiejętność zarabiania dużej kasy nie są tu przeszkodą.
Wydaje mi się, że bardziej niż o siłę, może chodzić tu o umiejętność czekania. My mamy ją wyrobioną od stuleci. Wiecznie na nich czekałyśmy, bo oni albo na wyprawie wojennej, albo z poselstwem od króla na koniec świata. Mężczyźni są tu bardziej jak małe dzieci i zbiorowo nie przechodzą słynnego testu pianek marshmallow. Wolą, może i nudną, ale obecną na miejscu kurkę domową niż wierne czekanie na zdobywczynię korony Ziemi. Są jak ogrodowe pomidorki, które bez codziennego wsparcia swojej tyczki padną na glebę.
Ale wiecie co? Nam się to kompletnie nie opłaca. Czekanie znaczy. Do dzisiaj mnie bolą zmarnowane miesiące studenckich wakacji, spędzane na czekaniu aż mniej zdolny narzeczony pozdaje w końcu drugie terminy. Nie warto tracić czasu na bycie publiką oklaskującą nawet najciekawszego bohatera. Bo omija nas całe mnóstwo atrakcji i nawet najlepsze opowieści to nie to samo co prawdziwe życie. O wiele fajniej samej wyruszyć w świat i zostać bohaterką własnej bajki. I ewentualnie znaleźć kogoś, kto będzie miłym towarzyszem podróży. Jak w piosence Magdy Umer.
“Ja pana z sobą zabiorę,
w nieznaną podróż daleką..”